RECENZJA ZAWIERA SPOILERY
Pierwsza część czwartego sezonu Stranger Things wyszła wczoraj (27-ego Maja) i ogólnie oceniam ją całkiem nieźle. Oczywiście można odczuć, że serial jest już mocno przeciągnięty. Czy też, że twórcy nie planowali aż tyle treści i teraz z uwagi na olbrzymią popularność kleją wątki fabularne na bieżąco.
Niemniej jednak Stranger Things nadal pozostaje jednym z najlepszych seriali wyprodukowanych przez platformy streamingowe. Jest to nadal rozrywka bardzo wysokiej jakości i pozostaje nam z niecierpliwością oczekiwać pierwszego dnia lipca kiedy na Netflixie pojawi się druga część tego sezonu.
Czemu akurat 1 Lipca został wybrany trudno jeszcze powiedzieć. Pomimo prób ustalenia czemu ta data nie potrafię dać jednoznacznej odpowiedzi. Z historycznych wydarzeń, które miały miejsce tego dnia najbardziej znamiennym wydaje mi się bitwa pod Sommą, która rozpoczęła się właśnie tego dnia w 1916 roku. Czy to zabieg celowy i czy ostateczna walka bohaterów serialu będzie w jakiś sposób odzwierciedlać to konkretne pole bitwy, to już czysta spekulacja.
Skrót Wydarzeń
W dużym skrócie wydarzenia toczą się wokół morderstw, które ponownie wstrząsają miasteczkiem Hawkings. Są one kamieniem, który jak zwykle w Stranger Things powoduje lawinę. Podążamy za kilkoma wątkami, które – znając showrunnerów – na początku lipca złączą się w jeden. Co ciekawe te wątki toczą się w trzech różnych lokalizacjach: Kalifornii, Indianie i Rosji.
Pierwszym wątkiem jest The Hellfire Club – klub nerdów z liceum w Hawkings. Jeden z nich Eddie Munson jest świadkiem dziwnego morderstwa. Bohaterowie – w tym: Dustin, Max, Steve i Robin starają się go odnaleźć i chronić. Dość szybko dołącza do tej grupy Nancy, której partner z redakcji ginie w podobnych okolicznościach.
Kolejnym wątkiem jest wątek Lucasa, który zyskuje popularność grając w szkolnej drużynie koszykarskiej. Ostatecznie jego wątek łączy się z The Hellfire Club. Bohaterowie ustalają, że odpowiedzialnym za morderstwa jest Vecna, potwór z the Upside Down – Drugiej Strony. I niestety wygląda na to, że Max będzie jego kolejną ofiarą.
Następny wątek to wątek Mike’a, Jedenastki (aka Jane), Will’a i Johnatana. Okazuje się, że morderstwa w Hawkings mobilizują rząd to działania. Jedna z rządowych frakcji pragnie pomóc Jedenastce odzyskać moc, a druga ją zabić. Frakcja pragnąca pomóc Jedenastce przywrócić jej moce na czele z doktorem Owensem i doktorem Brennerem (tak, Papa jednak żyje!) stanowi jeden z obszerniejszych wątków w historii.
Ostatni wątek fabularny, dotyczy Hoppera, uwięzionego w sowieckim więzieniu oraz Joyce i Murray’a, którzy podejmują misję ratunkową, aby go z tego więzienia wyciągnąć. Czyli jak zwykle dorośli zupełnie odcinają się od paranormalnych problemów, z którymi zmagają się nastolatki.
Fabuła
Scenariusz jak zwykle trzyma poziom. Niestety było w nim kilka zgrzytów, które wcześniej nie miały miejsca. Miałam jednak poczucie, że wszystkie te zgrzyty powstały przez przeciągnięcie serialu. Każdy z siedmiu odcinków trwał ponad godzinę i twórcy z pewnością powoli rozwijali historię. To, samo w sobie, nie jest złe, niemniej jednak pewnych rzeczy mogliby nam oszczędzić. Przykładowo scena w której dwie grupy: Steve, Nancy, Robin i Eddie, oraz: Dustin, Lucas, Max i Erica podziwiają przez kilka minut, z perspektywy dwóch światów portal(bramę), zamiast po prostu uciekać.
Niemniej jednak takich scen nie było wiele. Za to dość mocne było wrażenie przewlekania tematu. Zwłaszcza przy Jedenastce i jej próbach odzyskania mocy. Próby te polegały na odtwarzaniu nagrań z laboratorium Hawkings by pobudzić jej pamięć. Dać dostęp do wspomnień, które celowo stłumiła i przez to usunąć psychiczną blokadę, która nie pozwala jej korzystać z mocy. Te sceny były dość mocno przewleczone, a nawet powtarzane pomiędzy odcinkami.
Natomiast to są jedyne dwie wady, które jestem w stanie zidentyfikować po pierwszym obejrzeniu nowego sezonu. Nic innego mnie nie drażniło w oczywisty sposób. Co zaś dotyczy zalet fabuły to w zasadzie mogę wylistować wszystko inne. Tak jak wspomniałam na początku fabuła trzyma poziom. Postacie zachowują się sensownie i konsekwentnie. Zachowany jest sensowny cykl przyczynowo skutkowy i brak w serialu dziwnego tłumaczenia każdej jednej sceny, na wypadek gdyby głupi widz nie zrozumiał.
Jedyna scena, w której showrunnerzy tłumaczą coś widzowi jest w finale tej części gdy wątki Jedenastki i Hellfire Club się zazębiają, tłumacząc tożsamość głównego potwora. I ta scena nie była dla mnie rażąca. Wydaje mi się że było to zrealizowane narracyjnie ze względu na efekt, a nie z założenia, że ludzie to idioci.
Zdecydowanie fajnie było zobaczyć i dowiedzieć się nieco więcej o badaniach w Hawkings i poznać pozostałe dzieci tego paranormalnego projektu. Zwłaszcza Jedynkę, który jak się okazało był głównym złoczyńcą. Z ciekawostek można powiedzieć że łącznie wszystkich dzieci obdarzonych darem było 18 (lub siedemnaście – nie mam pewności co do kadru), wliczając w to Ósemkę, którą już poznaliśmy w sezonie drugim.
Gra Aktorska
Gra aktorska jak zwykle stoi na bardzo wysokim poziomie. Na pewno dużą rolę miał tu dobrze napisany scenariusz, w tym głównie naturalne dialogi pomiędzy postaciami. Natomiast nie umniejsza to zasług aktorów. Palmę pierwszeństwa za odgrywanie w sezonie czwartym otrzymuje Jamie Campbell Bower za rolę Jedynki, inspirowaną seryjnymi mordercami. Nie dość, że grał fantastycznie to jego niezwykła fizjonomia – wystające kości policzkowe i duże oczy, wszystko podkreślone doskonałą charakteryzacją, zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie.
Światło, Scenografia i Ścieżka Dźwiękowa
Te elementy produkcji stoją jak zwykle na najwyższym poziomie. Każdy kadr dobrany był ze starannością a niektóre a nich wyglądały wręcz jak samoistny obraz. Zwłaszcza kadr z wejściem do bunkru na pustyni – pojedynczymi drzwiami do podziemi na całkowitym pustkowiu. Jeśli chodzi o muzykę to Kate Bush – Running Up That Hill, był najmocniejszym utworem całej serii i bardzo stosownym dla wątku Max, która zmagała się z traumą po śmierci Billego.
Z scenografii na pewno cały dom Creela był świetny. Parafraza wszystkich filmów o nawiedzonym domu. Jak dla mnie był on wręcz niewiarygodnie podobny do Newnan House z serii Lovecraft Country.
Nawiązania, Smaczki i Easter Eggs
Tych jak zwykle było na pęczki i nie łudzę się, że po obejrzeniu jednego sezonu jestem w stanie wymienić choć jedną piątą wszystkich wymienionych. Z najciekawszych mogę wymienić poniższe:
- Harry Potter – Fred Benson, partner Nancy i niestety ofiara Vecny. Miał bliznę, nosił okulary i jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Przypadek? Na pewno nie dla fanów Harrego
- Hellfire Club – nic nowego dla miłośników komiksu X-Men
- Dustin chodzi w czapce z napisem „Thinking Cup” 😉
- Gdy Dustin, Steve, Robin i Max poszukują Eddiego, trafiają na trop mitycznej niemalże postaci, dilera o imieniu Rick. Robin postanawia przeszykać bazę wypożyczalni, żeby odnaleźć jego adres. Co ciekawe wygląda na to, że inny Rick również wypożycza kasety w Hawkings. Na pozycji dziesiątej mamy skaczącego między wymiarami Rick’a Sancheza
- Nawiązanie do paniki, która niegdyś była rozpowszechniona w USA. I wiary w to, że gry RPG to kult Szatana
- Eddie Munson jest żywym pomnikiem wczesnego metalu.
- Seryjni mordercy w USA byli nawiązaniem, które się przejawiło. Max mówiła o Ted Bundy’m, nawisko Eddiego nawiązuje do Mansona. A modus operandi Vecny przypomina to jak Freddy Kruger mordował swoje ofiary. Co ciekawe Robert Englund – grający niegryś Kryugera, gra w Stranger Things 4 rolę Victora Creela.
- Argyle i oczywisty żarcik z pizzy z ananasem. Czyżby showrunnerzy lubili to bluźniercze danie?
- Sesja podczas meczu – Jak zwykle sesja RPG parafrazuje sezon. W trakcie DnD dzieciaki walczą z Vecną i na początku walki Mistrz Gry wypowiada następujące zdanie
– Jednego z kultystów nie znacie. Widzicie jego pomarszczone ciało. I nie tylko to – brakuje mu lewej ręki, oraz lewego oka!
– Nie! Vecna nie żyje! Kas go zabił!
– Tak sądzono moim przyjaciele. Tak sądzono. Lecz Vecna żyje!
To podsumowuje pierwszej walkę Jedynki-Vecny z Jedenastką. Można było uznawać że Jedynka nie żyje, lecz on przetrwał po Drugiej Stronie. Idąc dalej tym tropem, można by przypuszczać, że ostatecznie to Erica zabije Vecnę. Być może zakradnie się za Vecnę i wbije mu w plecy swoje zatrute kukri? Ponieważ podczas sesji to ona wyrzuciła krytyka i załatwiła potwora
To tak tylko parę rzeczy, które jestem w stanie wymienić na szybko. Pomijając już TONĘ nawiązań do Władcy Pierścieni. I sam fakt, że cały serial jest w zasadzie wielką parafrazą systemów RPG. Równie dobrze można by oglądać zrealizowaną serialowo sesję Zew Cthulhu. Z tym że postacie w trakcie sesji ZC grają sesję Dungeons and Dragons. Krótko mówiąc – sesjocepcja!
Podsumowanie
Co tu mówić – można tylko polecać obejrzenie. Zakładając oczywiście, że wszyscy znający Stranger Things zaraz po pracy nie odpalili Netflixa. Serial był i pozostaje świetny. I samą przyjemnością jest oglądanie takich produkcji w czasach kiedy większość filmowej twórczości to paraolimpiada scenarzystów i reżyserów.
Niecierpliwie czekam na zakończenie tego sezonu. I pomimo, że wiem to czas aby pożegnać naszych bohaterów – zapewne będę za nimi tęsknić. A i jeszcze jedno… Jestem w stanie się założyć, że w finale bohaterowie Stranger Things złożą przysięgę. Podobnie jak w „To” Stevena Kinga „The Loosers Club” przysięgali, że jeśli zło kiedyś wróci, to oni również powrócą. To by było piękne podsumowanie całego serialu.