Niespójności między książką a filmem lub serialem telewizyjnym zdarzają się bardzo często. Jeśli oglądasz dzieło „na podstawie”, są one prawie zawsze obecne. Ale to nie znaczy, że muszą uderzyć cię w twarz cegłą. A tak się stało z serialem Wiedźmin. Różnice między serialem a książką są tak nieprzyjemnie uderzające, że wywołują prawdziwy ból. Poniżej znajdziesz czytelniku krótki opis najbardziej bolesnych i absurdalnych niezgodności występujcych w serialu.
Dolina Obfitości, aka. Dol Blathanna (The Valley of Plenty)
Lokalizacja, która w książkach nazywała się Dol Blathanna – w starszym języku (język elfów) oznaczała Dolinę Kwiatów. Teraz wyobraź sobie, że odwiedzasz piękną starą wioskę, trochę jak nowoczesny skansen. Znajduje się ona w zapierającym dech w piersiach miejscu. Nie ma tam dróg, jedynie ścieżki między chatami. Są pola pełne dojrzałego złotego ziarna. Pomiędzy nimi zielone pasy usiane makami i chabrami, wygldające jak niebiesko-czerwone dywany wśród zboża. W oddali piękny, gęsty stary las, gdzieś w okolicy płyną strumienie, a powietrze nieustannie przecina lot pszczół i motyli. Powietrze wokół jest świeże i czyste, nawet słońce doskonale grzeje. To właśnie jest Dol Blathanna opisana w książkach. Koniec świata, królestwo rolników, nietoperzy, diabła i niewielu więcej rzeczy.
Serialowa „Dolina” składała się ze skał, wiechci zielska, w których mógł się ukryć silvan, i skał. Aha, zapomniałem wspomnieć o jeszcze większej liczbie skał! Gdzie są kwiaty? Gdzie są pola zboża i kukurydzy? Gdzie jest pole konopi, ulubiona kryjówka diabła? Gdzie jest pierdolona „obfitość” w tej pieprzonej dolinie obfitości? Serialowo miejsce powinno się raczej nazywać się „Doliną Nagich Skał”, ponieważ tak właśnie wygląda.
Dodatkowo nie wiem gdzie zniknęła Dana Meabdh – wyjątkowa i piękna postać, która pojawia się w tym opowiadaniu:
„Ujrzeć ją można letnim czasem, od dni Maju i Czerwia aż po dni Paździerza, ale najczęściej zdaża się to we Święto Sierpu, które prastarzy zwali”Lammas”. objawia się ona jako Panna jasnowłosa, we kwiatach cała,a wszystko, co żywie, pociąga za nią i lgnie do niej, zajedno, zielę czy zwierz. Dlatego i imię jej jest Żywia. Prastarzy zwą ją „Danamebi” (Dana Méadbh, Panna Polna) i czczą ją wielce. Nawet Brodaci, chociaż we wnętrzu gór, nie wśród pól mieszkają, szanują ją i imionują „Bloëmenmagde”. Kędy Żywia stąpnie, ziemia kwitnie i rodzi, i bujnie lęgnie się wszelaki stwór, taka jej moc. Ludy wszystkie ofiary jej składają z urodzaju, w nadziei płonnej, że ich, nie cudzą dziedzinę Żywia odwiedzi. Bo mówią też, że kiedyś na koniec osiądzie Żywia wśród tego ludu, który się nad inne wybije, ale są to, ot, babskie baje. Bo prawie mędrcy powiadają, że Żywia ziemię jeno kocha i to, co rośnie na niej i żyje, jednako, bez różnicy, płonka to najmniejsza czy robak najlichszy, a ludy wszelkie dla niej nie więcej znaczą niźli owa najchudsza płonka, bo przecie i tak przeminą kiedyś, a nowe po nich, inne przyjdą plemiona. A Żywia wieczną jest, była i będzie, zawsze, po koniec wieków.„
Andrzej Sapkowiski „Ostatnie Życzenie”
W książkach elfy zdecydowały się zabić Geralta i Jaskiera – być może nawet Torque’a (silvana), który ich bronił. I to nie przemówienie Geralta, czy jego pieniądze zmieniły ich zdanie. To ów duch natury, który mówił elfom o przechodzeniu przez cykl życia i nadziei. To była pradawna bogini, która weszła na polanę w towarzystwie młodego jelenia i jeża, a na czole miała wieniec z letnich kwiatów.
No ale cóż, przynajmniej w serialu było sporo skał.. A jeszcze elfy.. O bogowie, co to był za widok. Flavandrell wyglądał niesamowicie! To jest gdyby był nastolatkiem jadącym na Comic-Con w źle uszytym kostiumie Legolasa.
I oczywiście po prostu niemożliwe jest wyliczenie ilości doskonale napisanego humoru i dowcipów osadzonych w tej historii. Jasne, w serialu mamy niezły dowcip o bałwanie. Ale to tylko jeden żart! W książce była to naprawdę humorystyczna opowieść o dwójce przyjaciół, którzy przeżywają głupią przygodę w środku pustkowia – ucząc się w trakcie tej przygody o problemach, których do tej pory nie dostrzegali i dając nam wskazówki na temat nadchodzącego konfliktu. A to, co dostaliśmy w serialu, mogę po prostu opisać za pomocą frazy: „meh…”.
Złoty Smok
Biedny Villentretenmerth nie ma szczęścia, jeśli chodzi o występy na ekranie. Ucierpiał już straszliwie, gdy ukazał się polski serial. Do dziś nasz złoty smok nazywany jest „Najzabawniejszą próbą animacji, jaka kiedykolwiek powstała”.
A teraz to… Czy to był nawet smok? Na pewno na to nie wygląda.. Czy twórcy oglądali Game of Thrones, Dragonheart? A może obejrzeli „Jak wytresować smoka” i pomyśleli „Tak, to wszystko. Pomalujmy to na złoty kolor, a zadziała ”. Cóż, nie zadziałało. Ten smok wygląda jak kurczak.
Opowiadanie „Granica możliwości” to chyba najgorzej zrealizowana opowieść z całej serii od Netflix. Po pierwsze, aktor Ron Cook, z całym szacunkiem, jest za stary, by zagrać Borcha. Z tego powodu niemożliwe jest przeprowadzenie bardzo interesującej rozmowy między Geraltem a Borchem. W powieści Borch zaprosił Geralta do tawerny na bardzo obfity posiłek, który zakończył się w wannie w towarzystwie wojowniczek z Zerrikanii. To była historia dwojga ludzi, którzy właśnie się poznali i postanowili podzielić się posiłkiem, rozmową i okazjonalną zabawą.
Podczas tej rozmowy dowiedzieliśmy się wiele o Geralcie, jego charakterze i poglądach. Dowiedzieliśmy się więcej o wiedźminach, kim są ich poglądach. Zaś wątek sterylności i jej konswkewncji, był w pewnym sensie podstawą późniejszej serii książek. Ten lekki i zabawny dialog był dla wielu ulubioną częścią historii i niestety został całkowicie oskubany z wszelkiego uroku. Zamiast tego mamy starego rycerza, który zdecydował się zatrudnić wiedźmina. Nudy na pudy.
Następnie do akcji wkracza więcej nowych postaci. Yennefer, oczywiście, Rębacze z Crinfrid, krasnoludy i Eyck von Denesle. Nie wiem nawet, czy żałuję, że nie było Doregrraya. Ale sposób, w jaki Boholt był traktowany w serialu, był po prostu smutny. I o co chodzi z tymi krasnoludami, które wyglądały jak hobbity? A co z milicją z Hołopola i szewcem Kozojedem, który był najzabawniejszą postacią w tej historii? O co chodzi z tym dziwnym przejściem po deskach nad przepaścią i skaczącym Borchem? Czy to miało sprawić, żebyśmy poczuliśmy żal lub współczucie dla postaci Borcha? To po prostu głupie. To bardziej irytujące niż interesujące czy emocjonalne.
Co się stało z intrygą, przez którą postacie zmieniają lojalność podczas walki ze smokiem? Gdzie jest walka, w której Yennefer jest przywiązana do powozu i rzuca zaklęcia nogą, a Jaskier tworzy balladę o dwóch cyckach? Czemu magowie w tym serialu walczą na miecze zamiat rzucać zaklęcia? To nie jest DnD, a magowie w Wiedźminie nigdy nie musieli uczyć się walki mieczem. Dlaczego mieliby to robić, skoro jednym zaklęciem mogli zmienić 20 osób w flamingi.
Wszystko to wydawało się wymuszone, jakby twórcy próbowali dopasować to siłą do jednego odcinka. Powinni po prostu usunąć wątek Ciri i stworzyć dobrą, głębszą opowieść o polowaniu na smoka. Poza tym, w tym idiotycznym odcinku nie udało się nawet wspomnieć, kim naprawdę był Borch – smoczym wiedźminem.