KRAINA NERDÓW I GEEKÓW

  • English
  • Polski
KINO & TV

Gambit Królowej od Netflix – krótka recenzja

Miniserial „Gambit Królowej” zadebiutował w platformie Netflix 23 października tego roku. Reżyserem serialu jest Scott Frank. Jest on również współautorem scenariusza, napisanym wraz z Allanem Scottem (pominę tu nieco zabawną zbieżność imion i nazwisk panów). Z ciekawostek można wspomnieć, że Scott Frank był autorem scenariusza takich filmów jak „Logan”, czy „Wolverine” z 2013 roku. Co zdecydowanie świadczy bardzo pozytywnie o autorze. Sam scenariusz powstał na podstawie powieści o tym samym tytule, napisanej przez Waltera Tevis’a. I na wszelki wypadek gdyby ktoś się nad tym zastanawiał (ja się zastanawiałam) opowiada całkowicie fikcyjną historię.

Serial można łatwo porównać z filmami „Piękny Umysł”, lub „Buntownik z wyboru”, jako że powiela opowieść bazującą na ucieleśnieniu ludzkiego umysłu. Tym razem jednak śledzimy historię Elizabeth Harmon, genialnej szachistki urodzonej w Stanach Zjednoczonych. I to właśnie motyw szachów wyróżnia serial na tle innych tworów o podobnej tematyce.

źródło: wprost.pl

Niestety na szachach się nie znam. Owszem zdarza mi się grać, lecz na przeciętnym amatorsko-domowym poziomie. Z ruchów znam tylko roszadę. Natomiast zawsze miałam w głowie pewne wyobrażenie genialnego szachisty – zorganizowanego stratega i człowieka o wybitnym matematycznym umyśle. Zapewne dlatego – dla mnie – ten serial potrafił tak doskonale oddać świat, który mogłam sobie do tej pory tylko wyobrazić.

Główną bohaterkę serialu śledzimy od jej burzliwego dzieciństwa po dorosłość. Dramaturgia serialu pokazująca życie osieroconego dziecka, zamkniętej w sobie nastolatki i na koniec zagubionej młodej kobiety jest niezwykle subtelna. Nie ma w niej scen przemocy, czy okropieństw jakie często pojawiają się w realizacjach filmowych. Zamiast tego jest widmo uzależnień, samotności i strachu. Serialowa bohaterka ma wzloty oraz upadki i są one ukazane w taki sposób, że do ostatniego odcinka nie wiadomo jak skończy Elizabeth.

Ogromnym plusem serialu jest również dystans jakim wykazali się scenarzyści w stosunku do tematów seksu i homoseksualizmu. Ostatnio mam wrażenie, że sceny seksu są wykorzystywane w filmach i serialach niczym zapychacze. Gdy pisarzowi braknie dobrego pomysłu na fabułę dodaje scenę seksu, która nic nie wnosi – i dość często ogląda się ją ze wstrętem (#Lovecraft Country). Tu sceny seksu, lub nawiązujące do seksu są bardzo przemyślane, mają fabularne uzasadnienie i nie odrzucają swoim brakiem skrępowania. W przypadku homoseksualności serial łamie nieco obowiązujący trend. Trend, w który każdy serial musi mieć watek LGBT, bez względu na to, czy ma to fabularny sens czy nie. Homoseksualizm również jest potraktowany bardziej delikatnie i z wyczuciem. Gambit Królowej oddaje ludzką seksualność z niezwykłą troską i subtelnością. I za to należą się scenarzystom wielkie brawa.

źródło: vanityfair.com

Zdjęcia i scenografia robią niezwykłe wrażenie. Zwłaszcza fantastyczne wizualizacje partii szachów, które Elizabeth odgrywa „w głowie”. Niektóre ze scen są nakręcone w taki sposób, że tworzą pewne wrażenie geometryczności. Może nadinterpretuję, lecz mam wrażenie, że wszystko w serialu nawiązuje do wyglądu szachownicy. Casting jest również na naprawdę wysokim poziomie, ponieważ gra aktorska jest lekka, wyważona ale w pełni oddaje cały ładunek dramatyczny. Anya Taylor-Joy, grająca Beth okazała się być strzałem w dziesiątkę i po obejrzeniu serialu nie wyobrażam sobie nikogo innego do tej roli. Ścieżka dźwiękowa absolutnie wymiata. Wszystkie utwory świetnie się wpasowują w Stany Zjednoczone lat 60’tych. Niemniej jednak największe wrażenie robią utwory napisane przez Carlosa Rafaela Rivera – kompozytora, który trafi z pewnością do wszystkich moich list muzycznych. Z utworem The Final Game (El juego final) na czele.

gambit królowej
źródło: Netflix.com

I wreszcie na koniec… Nigdy nie sądziłam, że oglądanie partii szachów w serialu może być aż tak ekscytujące. To jak łatwo serial tworzy oglądającym napięcie, do takiej gry jak szachy, jest naprawdę imponujące. Z pewnością polecam i brawo dla Netflixa, który w czasie pandemii przytulił do biblioteki tak dobrą pozycję.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *