W odróżnieniu od innych ostatnich produkcji serialowych Marvela Moon Knight (Księżycowy Rycerz) wydaje się być dobrze przemyślany i bardzo starannie przygotowany. Serial zaczęłam oglądać wyłącznie dlatego, że zainteresowała mnie scenografia prezentowana w trailerze. Nieco inny klimat, niż ten do którego nas Marvel przyzwyczaił. I po obejrzeniu całości byłam bardzo przyjemnie zaskoczona. Mimo dość negatywnych opinii nerdowego środowiska mnie Moon Knight przypadł do gustu.
Niestety do tej pory nie Disney nie rozpieszczał nas dobrymi produkcjami. Dobrymi wizualnie być może, ale na pewno nie dobrymi – lub choćby akceptowalnymi – fabularnie. WandaVision, Loki, The Falcon and the Winter Soldier, HawkEye – wszystkie te pozycje to była straszna strata czasu i trochę tego się spodziewałam po Moon Knight. Także zaczęłam oglądać z dość negatywnym nastawieniem.
Jak wspomniałam, ku mojemu zaskoczeniu serialowa fabuła była zupełnie znośna. Jeden z egipskich bogów uwalnia się z 'więzienia’ po to by zniszczyć cywilizację – znowu. Naszym protagonistą jest Księżycowy Rycerz – awatar innego boga. Tym razem jednak główny bohater nie jest perfekcyjny w każdym calu. Cierpi on na rozdwojenie jaźni i jego osobowość manifestuje się w trzech różnych osobach, z których jedna pozostaje tajemnicą do ostatniego odcinka.
Te osobowości które poznajemy: Steven Grant i Marc Spector są równie odmienne co interesujące. Steven jest urokliwym, archeologicznym nerdem o dość wrażliwej i łagodnej osobowości. Mówi też z charakterystycznym angielskim akcentem. Marc jest doskonale wyszkolonym najemnikiem, którego pomimo dobrego serca dręczą wyrzuty sumienia.
Zmagania głównego bohatera z antagonistą i przede wszystkim z demonami swojej przeszłości stanowią kręgosłup serialu. Oprócz tego fabuła ociera się o poszukiwania w stylu Indiany Jones i o mitologię egipską. Zresztą ta ostatnia jest zrealizowana wyjątkowo ciekawie i wizualnie zapiera dech w piersiach.
Ogólnie scenografia, CGI, światło i muzyka są wielkim plusem serialu. Tym razem Marvel zdecydowanie postanowił pójść nieco inną, poważniejszą drogą przy kreowaniu historii i to widać. W ogólnym ujęciu serial zdecydowanie polecam. W odróżnieniu od pozostałych produkcji, które promują bezmyślność ta jednak się wyróżnia i jest powiewem świeżości. Jeśli coś mi nie grało podczas oglądania to nawiązanie do Eternals. Do tego raka nic nie powinno nawiązywać, bo umniejsza swoją wartość. Niemniej jednak Księżycowy Rycerz jest warty obejrzenia.