„Blue Eye Samurai” miał swoją premierę 11 listopada w serwisie Netflix i, co zaskakujące, wypadł naprawdę dobrze. Prawdę mówiąc, zainteresowałam się tym tylko ze względu na agresywną kampanię reklamową, która atakowała moje media społecznościowe non stop. Uwagę zwrócił w końcu dość unikalny styl animacji. Nie był on doskonały, ani wyrafinowany artystycznie, ale było w tym coś urzekającego. Więc postanowiłam dać szansę tej produkcji.
Zanim przejdę do oceny tej produkcji, muszę coś wyjaśnić. Blue Eye Samurai to kopia. Albo taniec na cienkiej linii pomiędzy „inspirowanym przez” a „kopiuj-wklej”. Przypomina jedną z najwspanialszych serii anime, jakie kiedykolwiek powstały – „Samurai Champloo”, stworzoną przez geniusza Shinichirō Watanabe w 2004 roku. Lista podobieństw między tymi produkcjami jest bardzo, bardzo długa. Nawet pierwsza scena, pierwszego odcinka jest prawie dokładną kopią otwarcia Samurai Champloo . A główna bohaterka Mizu wydaje się być odbiciem Jina, postaci z Champloo.
Odkładając to na bok, Blue Eye Samurai to doskonały serial. Animacja jest solidna, a momentami nawet niesamowita. Sceny walki sprawiają wrażenie realnych i mają pewną, krwawą estetykę, której zwykle oczekujemy od tego typu produkcji. Fabuła jest bardzo ciekawa i obraca się wokół mojego ulubionego motywu – zemsty. To zdecydowanie ten rodzaj produkcji, który wciąga już od samego początku i nie puszcza do samego końca.
Oczywiście, jak w przypadku każdej ciekawej produkcji, toczy się na jej temat internetowa debata. Produkcja ta porusza tematykę statusu kobiet w Edo w Japonii. Z tego powodu nazywano ją już feministyczną lub modernistyczną – cokolwiek to obecnie oznacza. Na ten raz nie zgadzam się z tego typu komentarzami, ponieważ status kobiet w Edo w Japonii był do kitu. I ponieważ właśnie dlatego jest to ciekawy motyw fakbularny do zbadania, zwłaszcza biorąc pod uwagę historię głównej bohaterki.
„Blue Eye Samurai” zdecydowanie otrzymuje świetną notę od HOW – 8/10 i bardzo go polecam. Kto wie, być może wkroczyliśmy w czas, w którym najlepsze produkcje są animowane, a nie filmowane?