TEKST ZAWIERA MAŁE SPOILERY
W roku, w którym trzeba chwalebnie walczyć z wirusem siedząc w domu, Netflix to często wybierany sposób na spędzanie czasu. Zawartość filmowego portalu jest bardzo różna, i można trafić na na przykład świetny „Gambit Królowej”, albo na nędzny „Nawiedzony dwór w Bly” (druga część serii „Nawiedzony dom na wzgórzu”). I w ten sposób właśnie, można też trafić na „Alice in Borderland” , i pokusić się o jego małą recenzję.
Serial powstał na podstawie mangi „Imawa no Kuni no Alice”, a określenie gatunku jaki można odnaleźć to survival thriller. Nazwiska twórców serialu oraz aktorów nic mi nie mówią i to nie one wpłynęły na wybór serialu. To tytuł wydał się interesujący oraz przede wszystkim przedstawiona fabuła.
Na pierwszy rzut oka, serial zalatuje tutaj motywami z „Piły”. Dodatkowo poczuć można klimat czegoś typu „Igrzyska Śmierci”, z paroma nawiązaniami do „Alicji w Krainie Czarów” no i prawdziwymi escape room’ami, w których raczej się nie umiera. Wszystko to w wysoce technologicznej otoczce. To raczej nie przypadek, że serial ukazał się w roku premiery Cuberbuga 2077 (zwanego Cyberpunkiem).
Otóż pewnego dnia główni bohaterowie, po wymuszonej wizycie w tokijskiej toalecie, zostają przeniesieni do alternatywnej wersji wyludnionego Tokyo. Robi się interesująco, ponieważ nie wiadomo co, jak, i dlaczego. Wirtualna rzeczywistość? Chipy dostarczone w szczepionce? Fajerwerkowy wirus? Dobrowolny eksperyment? Kto za to odpowiada? Jak się wydostać z tej sytuacji? I dlaczego czas jest inny niż w prawdziwej rzeczywistości?
Jak się szybko okazuje, bohaterowie szybko muszą zacząć walczyć o przeżycie, rozwiązując śmiertelnie niebezpieczne zagadki. Można zginąć w trakcie gry, a po rozwiązaniu zagadki i tak dostaje się przepustkę tylko na kilka dni, po których trzeba zagrać ponownie. Wszystko dalej wygląda ciekawie, a zagadki potrafią zainteresować i wymusić zastanowienie się nad nimi. Żeby było bardziej różnorodnie, ekipy graczy zmieniają się, więc bohaterowie spotykają niebawem inne osoby również zmuszone do regularnych rozgrywek. Jak do tej pory wszystko wygląda całkiem ciekawie, chociaż coraz bardziej absurdalnie. I o co chodzi z tymi kartami z talii, które otrzymuje się po rozgrywce?
Aktorów w „Alice in Borderland” ogląda się przyjemnie, nie odstraszają drewnianą grą. Muzyka, efekty specjalne, również są zdecydowanie w porządku. Odcinki nie są pozbawione efektów specjalnych, a krew i inne części ciała co jakiś czas pokazują się na ekranie. Sami bohaterowie mają swoje historie, które pozwalają poznać ich trochę lepiej i zrozumieć pewne ich zachowania.
Natomiast tak gdzieś tak gdzieś od połowy sezonu, zaczyna się mieć coraz większe wrażenie, że całość nie ma sensu. Bohaterowie lepiej lub gorzej pokonują kolejne zagadki, ale niby czemu ktoś miałby zainwestować tyle środków, by w kreatywny sposób eliminować kolejnych ludzi? Po zastanowieniu wydaje się, że serial to mocna pozycja kolejnego, absurdalnego science-fiction.
Moment, w którym zbierane karty nabierają znaczenia, jest według mnie chwilą, w której serial traci swoją tajemniczość. Zaczyna brakować ciekawych zagadek i historii bohaterów. Napotkana przez protagonistów duża organizacja, która wcale nie ukrywa swojego działania w mieście, swoim postępowaniem przypomina rozhulane gimnazjum.
Zasada działania organizacji, mimo że pokrętna, ma sens. Ale wygląda na to, że mimo tak ważnego celu jaki ma jej przywódca, całość może się rozpaść z idiotycznych powodów. Członkowie organizacji nagle nie potrafią się porozumieć, i sprawa przybiera nieoczekiwany rozwój. W odcinkach coraz mniej jest zagadek i odkrywania całej tajemnicy, a coraz więcej tandetnego wątku szkolno-romantycznego.
Doceniam pomysł, jak wytłumaczyć pokazanie większej ilości golizny na ekranie – coś tam dał, hehe. Ale dobre wrażenie szybko likwiduje kretyńsko wytatuowany niby wojownik z wielkim mieczem rodem z anime – szkoda że nie mogli się powstrzymać.
Ostatecznie, po dobrym początku, pod koniec sezonu, można stracić zainteresowanie. Technologiczna tajemnica zaczyna znikać, a częściowe wyjaśnienie wątku mistrzów gry (RPG tutaj też maczało palce), wydaje się pozbawione sensu.
Całość można obejrzeć, ale lepiej serial potraktować jako zdecydowanie jedną z mniej priorytetowych pozycji na liście dostępnych możliwości. W sumie to taką bardziej bliżej końca.
Dane Netflix.com:
Na podstawie: oryginalnej powieści graficznej „Imawa no Kuni no Alice” autorstwa Haro Aso, wydanej przez Shogakukan Inc.
Reżyser: Shinsuke Sato
Obsada: Kento Yamazaki i Tao Tsuchiya, Nijiro Murakami, Yuki Morinaga, Keita Machida, Ayaka Miyoshi, Dori Sakurada, Aya Asahina, Shuntaro Yanagi, Yutaro Watanabe, Ayame Misaki, Mizuki Yoshida, Tsuyoshi Abe, Nobuaki Kaneko, Sho Aoyagi, Riisa Naka
Scenariusz: Yoshiki Watabe, Yasuko Kuramitsu i Shinsuke Sato
Muzyka: Yutaka Yamada
Operator filmowy: Taro Kawazu
Scenografia: Iwao Saito
Reżyser scen kaskaderskich: Yuji Shimomura
Kierownicy VFX: Makoto Kamiya, Atsushi Doi
Producent wykonawczy: Kaata Sakamoto
Producent: Akira Morii
Wytwórnia: ROBOT
Data premiery: premiera na Netflix w 2020 roku
Adres URL: https://www.netflix.com/aliceinborderland