KRAINA NERDÓW I GEEKÓW

  • English
  • Polski
KINO & TV

Cyberpunk: Edgerunners to istne cudeńko – krótka recenzja

Cyberpunk: Edgerunners zadebiutował na platformie Netflix 13-go września tego roku i z pewnością w niedługim czasie osiągnie zawrotny skuces. Samą produkcję zapowiedziano jeszcze 25 czerwca 2020 podczas streamu CDP Red, na którym dano też do wiadomości, że realizacją zajmie sie japońskie studio Trigger. Na ten moment serial ma rewelacyjne oceny i Internet powoli zaczyna roznosić informację, o tym jak dobry jest ten serial.

Sam fakt, że CDP poważyło się na realizację polsko-japońskiego anime był już ciekawy. Nie są to dwie kreatywne kultury, które często się ścierają. Przy czym rezultat tej niezwyłej współpracy był niewiarygodnie dobry. Sama animacja jest na bardzo wysokim poziomie. Niektóre elementy, czy też zabiegi animacji, staną się zapewne ikoną w produkcji anime osadzonych w podobnych realiach. Jak odbieranie połączeń telefonicznych, które raz, że było odzwierciedlone na ekranie, a dwa wymuszało na postaciach, żeby zamierały, czy przekładało sie na ekspresję twarzy. Każde wykorzystanie Sandevistanu przez Davida, zarówno pokazujące spowolnienie czasu, jak i energię wysyłaną przez implant do ciała, również wygląło fantasycznie. Nawet jeśli korzystało z istniejących już koncepcji.

Dodatkowo zgodność gry z anime jest naprawdę niesamowita. Włożono dużo pracy, żeby oddać konkretne lokalizacje, postacie, ubrania i tła. Poziom detali w mapowaniu środowiska gry na anime, przy zachowaniu stylu i oświetlenia jest imponujący. Studio Trigger wykonało tu naprawdę dobrą robotę.

Opowieść jest wręcz psychotycznie dynamiczna. Każdy kolejny odcinek podbija stawkę. Zarówno pod kątem historii jak i pod kątem gore’u, którego nie brakuje. Serial przesycony jest efektami wizualnymi, muzyką, która zmienia klimat ze sceny na sceną. Brakuje w nim miejsca na oddech, ale nie dlatego, że scenariusz był źle napisany, tylko dlatego, że takie było założenie.

Oglądający musi wręcz siedzieć wciśnięty w fotel, będąc świadkiem cyberpsychozy, nie mogąc odwrócić oczu. Zupełnie jak David w jednym z odcinków. Zresztą nie przypadkiem scena ta trafiła do trailera. Jest to bardzo starannie przemyślane widowisko, którego na tą skalę jeszcze nigdy nie widzieliśmy.

Świat Night City, w którym rozgrywa się akcja jest wyraźny, piękny i paskudny jednocześnie. Jest to przedstawienie na podobnym poziomie jak w Arcane. Mamy świadomość wszystkich świateł i cieni tego miejsca. Z łatwościa przenosimy się pomiędzy slumsami aż do najwyższego, nowoczesnego piętra biurowca Arasaka Corp.

„Let You Down”

Dodatkowo muzyka dla mnie była pewnym zaskoczeniem. Głównie dlatego, że spora jej porcja, zwłaszcza, najbardziej emocjonalne motywy zostały wykonane przez Polaków, przede wszystkim Davida Podsiadło. Już bardzo dawno nie słyszałam polskiego uwtoru o takim poziomie wyrafinowania jak „Let Me Down”. I było to dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem. Pozytywnym zaskoczeniem.

Ogółem Cyberpunk: Edgerunners to prawdziwe, godne polecenia cudeńko i pozostaje mieć nadzieję, że kolejna produkcja z tej serii jest już w planach. A być może Trigger przemycił informację, że tak, ponieważ w jednym odcinku widzimy, że Edgerunners w produkcji JK ma aż 32 braindansy…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *